Rytmiczne bicie bębnów i miarowy dźwięk długich trąb dun chen zapowiadają niezwykłe misterium – pisze podróżniczka Monika Galicka. Oto w pierwszych promieniach słońca wkracza na dziedziniec klasztoru Phyang grupa tantrycznych tancerzy odzianych w barwne i bogato zdobione stroje. Jest dość wcześnie więc na widowni nie ma zbyt wielu osób.
Każdy jednak z niecierpliwością czeka na rozpoczęcie obchodów na cześć ezoterycznej bogini protektorki – Achi. To niezwykle ważne bóstwo ochronne mające pod swą opieką szkołę Drikung Kagyu, jedną z głównych szkół buddyzmu tantrycznego na terenach Ladakhu, zwanego powszechnie Małym Tybetem Indii.
Tańce sakralne buddyzmu tybetańskiego są uważane za kwintesencję dawnej symboliki, magii i wielowiekowych tradycji Vajrayany – Diamentowego Wozu myśli buddyjskiej.
Wedle starożytnych tekstów, każdy gest, ruch tancerza, zdeterminowany jest pewnym wzorcem i składa się z 3 nieodzownych elementów: mudry(1) – ruchy rąk wyrażają unifikację, zespolenie pomiędzy „absolutną rozkoszą” a „wielką pustką”, stanowiące podstawowe założenie praktyk Mahamudry mającej na celu „wyzwolenie przez dotyk”; ruchy stóp(2) symbolizują „trzykrotne uderzenie w bęben czasu”: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, podczas gdy recytowane podczas tańca mantry (3) mają zapewnić tak tancerzom, jak i otaczającej ich publice „przebudzenie poprzez mowę”.
Przez cały czas mnisi utrzymują stan medytacyjny, co pozwala im na pełne skupienie i bezpośredni kontakt z bóstwem. Stan ten zapewnia też pomyślność i ochronę wszystkim zebranym, który poprzez swą obecność mogą dostąpić błogosławieństwa i łaski buddyjskich bodhisatwów.
Na dziedzińcu zauważyć można wyraźne poruszenie. Tancerze powoli schodzą z placu a ich miejsce zajmuje grupa ludzi przygotowująca się na najważniejszy punkt dzisiejszej ceremonii: zawieszenie na ścianie jednego z budynków przy dziedzińcu, gigantycznej, kilkunastometrowej thanki – wizerunku wielkiego nauczyciela i patrona klasztoru – Skyoba Giksten Gonbo.
To ważne wydarzenie, bowiem zgodnie z tradycją klasztorów buddyzmu tybetańskiego tego typu thanki wystawiane są na widok publiczny tylko i wyłącznie przy okazji ważnych świąt i wydarzeń.
Zbliża się południe. Tegoroczne lato jest wyjątkowo upalne – temperatury sięgają 34-36C. Sezon turystyczny w Ladakhu trwa zaledwie 3 miesiące (od czerwca do końca sierpnia) i charakteryzuje się bujnym, lecz krótkim okresem wegetacji, ciepłymi porankami i chłodnymi wieczorami.
Położenie geograficzne regionu determinuje jego specyficzny mikroklimat. Należący do stanu Jammu & Kashmir, Ladakh określany jest często jako „zimna pustynia” granicząca na północnym zachodzie z masywem Karakorum, a na północnym wschodzie z Himalajami.
Droga z Leh do Doliny Nubry wiedzie przez jedną z najwyższych przejezdnych przełęczy na świecie Khardung-La (5359m npm). Niezliczone serpentyny i przepaściste skalne ściany wprawiają o zawrót głowy. Widok jednak zapiera dech w piersiach.
Po niemal 6 godzinach jazdy przed oczyma jawi się baśniowa kraina. Dolina zachwyca bujną roślinnością. Złote rzepakowe pola kontrastują z zielenią sadów i górskimi kwiatami tworzącymi z lotu ptaka wielobarwny orientalny dywan. To ciekawa odmiana po swoistej monotonii gór, odmiana zmuszająca zmysły do wzmożonej aktywności i uwagi.
Region ten od wieków stanowił bardzo atrakcyjną oazę nie tylko dla kupców pragnących odpocząć tu podczas swej podróży wzdłuż Jedwabnego Szlaku, ale także dla najeźdźców tak z sąsiedniego Bałtystanu, jak i z Mongolii. Również dziś jest to strefa silnie zmilitaryzowana.
Bliskość granicy z Pakistanem i Chinami wprost proporcjonalnie odpowiada ilości wojskowych kontyngentów przemieszczających się regularnie pomiędzy gęsto usianymi bazami wojskowymi. Dolina Nubry to także jedyne miejsce w Indiach, gdzie można spotkać baktriany – wielbłądy dwugarbne – pamiątkę burzliwej historii regionu i dowód na jego ówczesne strategiczne i handlowe znaczenie.
Podróżując po Ladakhu mamy okazję poznać tak jego kulturę, spuściznę religijną, jak i doświadczyć magii otaczającej nas przyrody. Liczne klasztory reprezentujące przede wszystkim szkoły kagyu i gelup spełniają doniosłą rolę społeczną kultywowania i podtrzymywania wielowiekowych tradycji, a także kształtowania buddyjskiej tożsamości regionu.
Co więcej, dramatycznie „zawieszone” pomiędzy skałami i kotlinami stanowią niezaprzeczalny dowód kunsztu, umiejętności i architektonicznej wyobraźni ówczesnych rzemieślników. Pobyt w Thiksey, Alchi, Hemis, czy Chemre pozostawia w pamięci niezatarte ślady.
Ladakh w języku lokalnym znaczy „kraj wysokich przełęczy”. Faktycznie, jest ich wiele, a każda z nich jest wyjątkowa. Przełęcz Chan-La (5360m npm) stanowi naturalne wrota do doliny, gdzie leży jedno z najpiękniejszych jezior regionu – Pangong Tso. To himalajskie jezioro endoreiczne (bezodpływowe) o łącznej powierzchni ok 700km2, które wyróżnia przede wszystkim woda brachiczna o wyczuwalnym zasoleniu oraz niezwykle niski poziom rozwoju fauny i flory.
Szafirowa tafla jeziora zdaje się zlewać z kolorytem nieba i jedynie spowite czapami śniegu i lodu okoliczne szczyty wdzierają się pomiędzy tą jakże majestatyczną symbiozę. Nieliczne kępki traw to zielona osobliwość w tym iście księżycowym krajobrazie. Pobyt nad Pangong wycisza, a baza noclegowa oparta wyłącznie na polach namiotowych zachęca do przygody i ucieczki od cywilizacyjnej codzienności.
Myśląc o Ladakhu zazwyczaj stawiamy znak równości pomiędzy nim a Tybetem. Jest w tym dużo racji, jeśli bierzemy pod uwagę tradycje religijne, czy nawet demografię. Kiedyś część dzisiejszego Ladakhu faktycznie stanowiła fragment ówczesnego królestwa Tybetu. Jednak nie możemy zapomnieć o specyficznych lokalnych tradycjach i wpływach tak z subkontynentu indyjskiego, jak i z sąsiednich państw.
Kuchnia, muzyka, życie codzienne są wypadkową wielowiekowego synkretyzmu kulturowo-religijnego i mocno zindywidualizowaną wizytówką dzisiejszego regionu Jammu & Kashmir.
tekst i zdjęcia: Monika Galicka