Monika Galicka i Ryszard Jóźwiak przemierzają Indochiny, by zgłębić tajniki dalekowschodnich sztuk walki. W portalu NaWalizkach.com.pl prowadzą dziennik swojej wyprawy. Publikujemy kolejne zapiski i zdjęcia z trasy.
Rano wyruszamy na spotkanie z mistrzem Bui Dang Van. Prowadzi on rodzinną szkołę walki w ramach Vo Co Truyen, który jako jeden z trzech systemów sztuki walki jest praktykowany w Wietnamie.
Vo Co Truyen oprócz nauki walki z bronią i bez, kładzie duży nacisk na rozwój energii wewnętrznej, a co za tym idzie wielu mistrzów VCT to eksperci w dziedzinie medycyny naturalnej.
Nasze spotkanie składało się z dwóch części – indywidualny pokaz form Quyen oraz trening z jednym z uczniów Mistrza Van. Dla większości z nas było to ciekawe i nowe doświadczenie.
Autokar do Sapa wprawił nas w zdumienie. Mieliśmy co prawda wyobrażenie o tym, jak będziemy podróżować, ale pierwsze wrażenie i tak było duże. W Azji popularne, w Polsce raczej niespotykane autokary nocne oferują zamiast standardowych miejsc siedzących miejsca leżące. Przypominają one kuszetki w pociągu lub dwupiętrowe łóżko. Mają jednak jedną wadę – są projektowane przede wszystkim na potrzeby i wzrost ludności lokalnej, a co za tym idzie bardziej rosły Europejczyk może mieć nieco ograniczoną mobilność. Jest to jednak doskonała alternatywa dla standardowych autokarów oferujących tylko miejsca siedzące i dla dość drogich, jak na wietnamskie realia pociągów.
Standardowa kuszetka do Sapa to koszt około 45 USD w jedną stronę, podczas, gdy wycieczka autokarem nie przekroczy 20 USD w jedna stronę. Koce, poduszki, klimatyzacja, telewizor lcd składają się na wyposażenie autokaru. Ograniczona ilość miejsc powoduje, że liczba podróżujących nie powinna przekraczać 40 osób. Realia wietnamskie są jednak nieco inne. Szeroki korytarz jest też do wykorzystania, przez co liczba podróżujących automatycznie się zwiększa.
Sapa. Po porannym zamieszaniu związanym z całkowitym brakiem komunikacji między zagranicznymi turystami, a obsługa autokaru zostaliśmy poproszeni o wyjście z pojazdu i zabranie swoich bagaży. To chyba jednak nie jest nasze miejsce docelowe. Po 10 minutach stania w strugach deszczu ponownie mamy wejść do tego samego autobusu. Nie bardzo wiemy dlaczego, ale lepsze to niż czekanie na zimnie. Ruszamy w dalszą drogę.
Do Sapa docieramy nieco po 8 rano. 12 godzin podróży w oczekiwaniu na zapierające dech tarasy ryżowe. Widzimy jednak mgłę i deszcz i raczej nie zanosi się na poprawę pogody. Słaba widoczność zniechęca do eksplorowania tak miasteczka, jak i okolicznych wiosek. Wybieramy niewielki lokal i tradycyjną wietnamską kawę. Wieczorem czeka nas droga powrotna do Hanoi.
tekst i zdjęcia: Monika Galicka
czytaj więcej: Wyprawa do Indochin rozpoczęta. Niezwykłe zdjęcia tylko u nas!