Arabskie miasta, choćby w Maroku, mają coś wyjątkowego do ofiarowania turystom – pełną kolorów i zapachów ruchliwą Medynę. Pokazujemy ją na zdjęciach Michała Cessanisa.
Zamiast ciągłego wylegiwania się na plaży, czy kąpieli w basenie, warto spędzić przynajmniej jeden dzień na zwiedzaniu starych części arabskich miast – nazywanych „Medyną” (medina). Ale jeden dzień to i tak mało, by je poznać. Wystarczająco zaś, by zrobić niezapomniane zakupy.
To w nich można poczuć i zgłębić kulturę arabskiego świata, poznać prawdziwe życie mieszkańców i zakupić przepiękne ręcznie wykonywane wyroby.
Pozorny chaos
Ze względu na wyjątkowe walory historyczne, niektóre medyny zostały wpisane na światową listę UNESCO.
Znajdują się wśród nich największa medyna w Maroku – w mieście Fez oraz stare marokańskie miasta w Marrakeszu, As-Sawirze, Tetuanie. Choć równie niesamowite medyny znajdziemy w wielu turystycznych miastach i małych miejscowościach.
Medyna, mimo pierwszego wrażenia totalnego chaosu, jest dobrze zorganizowana. W większych miastach podzielona jest na części, z której każda ma swoją szkołę koraniczną (medresę), meczet i miejsca kultu religijnego, publiczną łaźnię, a także inne niezbędne do codziennego życia obiekty.
Są piekarnie a nawet zakłady fryzjerskie. Pobielane domy, niebieskie bramy, malowidła na ścianach – medyna mieni się kolorami. Uroku dodają wszechobecne osiołki, najlepszy środek transportu. Nawet obłożone towarem zmieszczą się w najwęższe uliczki i przejścia.
Targowanie i modlitwa
W każdej medynie najważniejszą jej część stanowi suk – czyli targ. Znajdziemy na nim niemal wszystko – od produktów spożywczych po wyroby rzemieślnicze i ubrania, a nawet żywe zwierzęta.
Oprócz żywności, większość produktów sprzedawanych na suku nie ma swojej stałej ceny. Może być ona dużo wyższa lub niższa w zależności od tego, kim jest potencjalny klient. Wyższe ceny są dla turystów, ale pomiędzy nimi również mogą być różnice, uzależnione od narodowości.
Polacy znani są już ze swoich zdolności i chęci do podejmowania cenowych negocjacji, więc nie czujmy się w żaden sposób skrępowani. Dzięki targowaniu się możemy zejść nawet do 50 proc. wyjściowej kwoty. Pamiętajmy jednak, żeby nie urazić sprzedawcy i w żadnym przypadku nie należy powoływać się na niską jakość sprzedawanych towarów.
Targowanie się sprzedawcy z kupującym ma w kulturze arabskiej długie tradycje, a cały proces często połączony jest z piciem herbaty i żywą dyskusją na przeróżne tematy.
Tuż obok stoisk i kramów ulokowane są meczety i muzułmańskie miejsca kultu. Wiele z nich ma wydzieloną część na niewierzących – czyli również dla turystów. Warto zajrzeć tam na chwile by podziwiać bogate wnętrze, misterne zdobienia ścian, kolorowe dywany…
Jadalne róże i góry oliwek
Medyna przenika do wnętrza człowieka poprzez smaki i zapachy, wkradające się do nozdrzy i na długo pozostające w pamięci. Na kramach wyczujemy wyciągnięty prosto z pieca chleb – w Maroku jest on okrągły.
Z innego stoiska dochodzi woń jadalnych róż, pęków mięty lub korzeni. Suszone daktyle, figi, rodzynki i morele, przeróżne orzechy, migdały, laski wanilii, kosze wypełnione po brzegi soczystymi owocami i warzywami – to wszystko zobaczymy na straganach prowadzonych przez uśmiechniętych sprzedawców, zachęcających przechodniów do dokonania zakupu.
Przyprawy poukładane są różnej wielkości i kształtów figury geometryczne lub w różnej wielkości pojemnikach.
Wyglądają tak pięknie, że chciałoby się ich dotknąć i polepić z nich babki, niczym z piasku.
Mniej przyjemny zapach znajdziemy w okolicach ptasich stoisk, gdzie kurczaki stłoczone w ciasnych klatkach, podawane są bezpośrednio klientom, a także na targach rybnych, gdzie będziemy mogli zobaczyć owoce morza i ryby, jakich nie znamy.
Wrażenia pomogą nam na chwilę zapomnieć o uporczywym zapachu, ale krzyki mew, które tylko czekają na moment nieuwagi sprzedawcy, u wielu wywoła uczucie niepokoju, niczym w filmie Hitchcocka.
Marokańskie specjały
Po całodziennym zwiedzaniu warto wejść do jednej z licznych restauracji, które zaproponują nam tutejsze specjały i pozwolą odetchnąć.
W Maroku polecaną zupą jest bissara, przyrządzonej ze zmiksowanego bobu, czosnku i cytryny. Popularna wśród turystów jest również harira – zupa z jagnięciny, warzyw i drobnego makaronu. Często podawana jest z daktylami lub z kawałkami daktylowego ciasta. Oczywiście wszechobecna jest kasza kuskus i tadżin – tradycyjne, gliniane naczynie, wypalane w piecach i kolorowo ozdabiane. Nazwa dania w nim przygotowanego pochodzi właśnie od nazwy naczynia.
Popularna jest zielona herbata z dużą ilością mięty i cukru. Określana jest jako „berber whisky” – co podkreśla tylko, jak mało obecny jest alkohol w krajach muzułmańskich. Trudno znaleźć w nich podobne do naszych kawiarnie i puby ale na każdym kroku zobaczymy herbaciarnie, w których przesiadują głównie mężczyźni, rozmawiając i stale obserwując ulicę.
Na suku mamy możliwość zakupienia przeróżnych rzeczy, które bardzo często wyrabiane są na miejscu w maleńkich warsztatach schowanych pomiędzy budynkami niczym „dziuple”. W licznych zakamarkach odnajdziemy warsztaty tkackie, gdzie powstają piękne, kolorowe dywany i dywaniki.
Z innego miejsca dochodzi stukot młotków – tu wyrabiane są ozdoby z metalu. Na ścianach budynków rozwieszone są tradycyjne marokańskie pantofle określane jako „babouches”. Oznaczają się ogromną ilością kolorów, święcących ozdób i przydeptaną piętą. Są bardzo wygodne, lekkie, dlatego idealnie nadają się na obuwie zamienne, jeśli ktoś zapomniał się w nie zaopatrzyć przed wylotem. Arabskie ubrania są bardzo kolorowe, ozdobione w świecącymi dodatkami.
Byle nie zabłądzić
Wielu turystów wprost przeraża plątanina uliczek, zakamarków i zaułków, z których zbudowana jest medyna. W jaki sposób poruszać się po niej i nie zbłądzić? Niestety nie ma na to jednego, dobrego sposobu, a mapy okazują się w takich miejscach zupełnie bezużyteczne.
Możemy skorzystać z najbardziej oczywistej porady, aby kierować się cały czas w jednym kierunku, bo w końcu gdzieś wyjdziemy, lub wracać tą samą drogą, którą przyszliśmy, licząc na dobrą pamięć. Możemy też skorzystać z porad w stylu, jak nie zgubić się w lesie, które sugerują nam orientowanie się w terenie za pomocą oceny pozycji słońca lub przywiązania nitki do jednego drzewa i podążania za nią. Choć w medynie może być to trudne do zastosowania.
Sprytniejsi biorą do medyny kompas, choć najlepszym sposobem jest po prostu towarzystwo osoby dobrze zorientowanej w terenie. Jeśli takiej nie znamy, już po przekroczeniu murów medyny możemy spodziewać się, że sami znajdą nas nieco natrętni przewodnicy, którzy zaoferują oprowadzenie po najlepszych atrakcjach turystycznych. Możemy skorzystać z ich usług lub podziękować i sami zanurzyć się w tajemniczym świecie medyny. W razie problemów, zawsze możemy liczyć na pomoc przechodniów.
zdjęcia: Michał Cessanis