Cóż mają ze sobą wspólnego surrealista Salvadore Dali, poeta Charles Baudelaire oraz współczesny muzyk i performer, kompozytor dźwięku startowego MS Windows 95, Brian Eno? Po co spotkali się w magicznym, kryształowym wnętrzu tyrolskiego Olbrzyma? Odpowiedzi szuka Wojtek Romański.
Przedmiot czystej fascynacji. Fenomen połączenia przejrzystości i koloru, jedności i różnorodności, magii i rzeczywistości. Emanacja snów. Potrafi rzucać czar, przed którym nie da się umknąć. Trzeba się poddać, pójść za jego głosem, zwłaszcza gdy przemawia z siłą wypływającą z 300 tys. karatów i 100 ręcznie polerowanych faset, czyli szlifowanych powierzchni kamienia. Tak kusi Centanar, największy szlifowany kryształ na świecie. Symbol stulecia historii i tradycji rodu Swarovskich, ukryty w trzewiach Olbrzyma, postaci z tyrolskiej mitologii, wyczarowanej przez multimedialnego artystę André Hellera.
Tak kusi też Kristallwelten, kalejdoskop zmysłów, jeden z ciekawszych biznesowo-artystycznych projektów w Europie, zrealizowany dla jednej z najbardziej znanych jubilerskich marek świata. Z wyraźną przewagą sztuki (ocierającej się nieraz o kicz) nad komercją, choć oczywiście i tak w końcu mecenas upomni się o swoje.
Komnaty cudów
A mogło to być zwykłe przyzakładowe muzeum. Takie jest zresztą pierwsze wrażenie – drogowskazy prowadzą wzdłuż fabrycznych budynków w doskonale nijakim tyrolskim miasteczku Wattens, 15 km od Innsbrucka. Kilka błotnistych parkingów wokół rozbudowującego się zakładu i tłum ludzi szukających cudów przyobiecanych w folderach. I tylko cudów, bowiem Swarovscy nie pokazują tu technologii produkcji sztucznych kryształów. Ta jest skrzętnie skrywaną tajemnicą. Zapraszają, by pokazać, że produkt, który opuszcza zatrudniające dziś ok. 8 tys. ludzi zakłady w Wattens, należące do koncernu będącego największym pracodawcą w Austrii (łącznie ponad 26 tys. pracowników), może być nie tylko materią biznesu, ale i sztuki. Inwestując w Kristallwelten, pozwolili artystom poszaleć.
W 1895 r. Daniel Swarovski, 33-letni szlifierz urodzony w Jiřetínie pod Bukovou w północnych Czechach, po kilkuletniej praktyce w małej fabryce swojego ojca przybył do Tyrolu, do doliny rzeki Inn, by tu założyć własną firmę. Wierzył w sukces, bowiem przywiózł ze sobą autorski wynalazek – automatyczną maszynę do szlifowania kryształów, opatentowaną trzy lata wcześniej. Sto lat później artysta André Heller wyczarował na polu obok potężnej już fabryki podziemną Komnatę Cudów – nawiązując do historycznej imienniczki z pobliskiego zamku Ambras. Do świata kryształów zaprasza Olbrzym – ogromna porośnięta zielonym „zarostem” z bluszczu twarz, ukształtowana na zboczu pagórka, ze świecącymi oczami z kryształu i wodospadem zamiast języka, znana z wszystkich folderów Swarovskiego. Za nią widać majestatyczne Alpy. Przed nią – szarobure zabudowania fabryczne.
Heller do współpracy przy projekcie zaprosił m.in. urodzonego w Paryżu Brytyjczyka Jima Whitinga, artystę specjalizującego się w mechanicznych instalacjach, Briana Eno, muzyka i performera, oraz holenderskiego designera Torda Boontje. Tak powstało miejsce, w którym w swobodny i niekonwencjonalny, nieomal dowolny sposób sztuka ma badać fenomen kryształu.
Dla nieprzygotowanych zaskoczeniem jest już hall wejściowy, którego centralnym punktem jest wspomniany już gigant Centanar, zestawiony z najmniejszym oszlifowanym kryształem Swarovskiego, o średnicy 0,8 mm, który trzeba oglądać przez szkło powiększające. Obok – trójwymiarowa interpretacja jednej z najbardziej znanych prac Salvadora Dali „Persistence of memory” (znanej jako „Ściekające zegary”), feministyczna rzeźba „Crystal bearing Nana” Niki de Saint Phalle, w której wielokolorowy kryształ nawiązuje do motywów fallicznych, praca Andy Warhola z serii „Gems” i „Black Stallion” – wykonana przez Daniela Swarovskiego kopia zdobnego stroju dla ogiera, prezentu urodzinowego dla syna jednego z indyjskich maharadżów. Błyskotki są wszędzie.
O tym, gdzie jesteśmy, przypomina monumentalna kryształowa ściana, wysoka na 11 i długa na 42 metry. Do jej powstania posłużyło 12 ton oszlifowanych kryształów Swarovskiego. Migocząca płaszczyzna, która jednocześnie uwodzi i wskazuje drogę.
Spacer w kalejdoskopie
Początek był skromny – sześć sal-komnat, w tym jedno z najbardziej niezwykłych pomieszczeń ukrytych w środku wzgórza. To Kryształowa Katedra, miejsce nieskończonych odbić, wnętrze kryształu zbudowane z 595 fasetowanych, trójkątnych luster, załamujących światło w magicznej przestrzeni kopuły. Artystyczna realizacja André Hellera i wiedeńskiej malarki, rzeźbiarki i scenografa Suzanne Schmoegner, której naturalnym uzupełnieniem jest sącząca się zewsząd muzyka Briana Eno. Miejsce o niezwykłej akustyce, w którym organizuje się nagrania i koncerty.
W grudniu 2007 r. droga w głąb sztucznego wzgórza wydłużyła się, podobnie jak lista wciągniętych do projektu artystów. Dziś, gubiąc chwilami poczucie czasu i miejsca, wędrujemy przez 14 komnat cudów, od szokującego mechanicznego teatru Jima Whitinga – będącego jednocześnie surrealistycznym pokazem mody i realizacją erotycznych fantazji, zabawą iluzją i mechaniką, aż po stonowaną, kontemplacyjną instalację Briana Eno „55 milionów kryształów”, która może zahipnotyzować na kilka godzin.
Mijamy największy kalejdoskop świata, Crystalocope, w którym obraz odbija się w krysztale o 440 fasetach. Projekt przygotowany przez Hellera i terapeutę Petera Mandla wycisza, koi harmonią kształtów i barw oraz przygotowuje do kontaktu z szalonym teatrem Susane Schmoegner, gdzie świat baśni miesza się ze światem zapachów, wykreowanych przez Jane Haidacher.
Chęć złamania językowych barier kazała amerykańskiemu artyście Paulowi Seide „Kryształową kaligrafią” wypisywać na ścianach fragmenty wiersza „Wino kochanków” Charlesa Baudelaire`a, a z zabawy światłem i przestrzenią wziął się mistyczny „Ice passage” pochodzącego z pobliskiego Kufstein młodego, interdyscyplinarnego twórcy Olivera Irschitza. Tu widz czuje się jak odkrywca i eksplorator, a kroki wędrowca pozostawiają świetliste ślady na ziemi.
Krok te w końcu doprowadzą do największego na świecie sklepu Swarovskiego, w którym kosztujący 11 euro bilet można zamienić na zniżkę na zakupy. Nie ma innej drogi, by wrócić przed oblicze Olbrzyma.
Strategia kryształu
Kristallwelten żyje, kolekcjonuje sztukę artystów z XIX i XX w. – można tu obejrzeć prace Marca Chagalla, Joana Miro, Gustawa Klimta, ceramiki Pabla Picassa. Organizuje wystawy czasowe, koncerty, kusi artystów i gości – od powstania odwiedziło go ponad 10 mln ludzi. Ile muzeów może pochwalić się takim wynikiem?
Swarovscy wymieszali sztukę z baśniami i estetyką Barbie, wierząc, że umiejętnie zainspirowany artysta może się stać doskonałym wabikiem marketingowym. Wielojęzyczne kolejki turystów w wieku na oko od lat 3 do 80, czekających cierpliwie, by dostać się przed oblicze Olbrzyma, dowodzą najlepiej, że ta rodzina naprawdę ma głowę do interesów.
Swarovski Timeless
To ostatnia sala Kristallwelten, historia rodziny, którą do Wattens przyprowadził Daniel Swarovski, i fabryki, założonej wraz z innym emigrantem z Czech, Franzem Weisem. W Wattens było wszystko, czego szukał – energia wody, niezbędna dla jego maszyny do szlifowania kryształów i bezpieczeństwo – konkurencja była tak daleko, że nie miała szans, by podpatrywać jego działania. Jednocześnie doliną Innu wiódł szlak do centrów mody – Mediolanu i Paryża, z którymi młody biznesmen wiązał spore nadzieje, bowiem już wtedy kryształowe ozdoby były niezwykle popularne. Jako wizjoner, był przekonany, że liczy się jakość i nowatorskie podejście do biznesu.
Nie musiał długo czekać, by projektanci haute couture zainteresowali się szlifowanymi w Wattens kryształami i zaczęli wykorzystywać je jako eleganckie ozdoby. W latach 20. ubiegłego wieku suknie wieczorowe zdobione były perłami i kryształami i w ten trend znakomicie wpasował się Swarovski, współpracując m.in. z Chanel. By ułatwić życie projektantom, w 1931 r. opatentował innowacyjny produkt dla domów mody – gotowe taśmy zdobione kryształami.
W 1956 r. najstarszy syn Daniela, Manfred opracował produkcję kamienia pozornie monochromatycznego, a mieniącego się wszystkimi kolorami tęczy – nazwano go Aurora Borealis, czyli zorza polarna. Natychmiast zainteresowali się nim wielcy kreatorzy – jeszcze w tym samym roku jako pierwszy wykorzystał go w swojej kolekcji Christian Dior.
W 1975 r. firma przedstawiła kolejną innowację – technologię hot-fix, pozwalającą na wprasowywanie kryształowych kamieni na różnorodne materiały. Rok później na świat przychodzi kryształowa mysz, która okazała się handlowym bestsellerem podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Innsbrucku.
To był przełom – do tej pory Swarovski produkował wyłącznie kamienie jako półprodukt. Teraz wprowadził na rynek gotowe przedmioty i ozdoby, które na nowo pokazały piękno kryształu. Idąc za ciosem, w 1977 roku pojawiła się pierwsza kolekcja biżuterii – Swarovski`s Jeweller`s Collections. W 1989 r. pojawia się nowy pomysł – Daniel Swarovski Accessory Koncept – awangardowe torebki, paski i biżuteria. Część tej kolekcji firma przygotowała z włoskimi designerami i artystami – Aleksandro Mendinim, Ettore Scotsassem i Stefano Riccim.
W 1993 r. firma wprowadza kolejną innowację – crystal mesh, miękki, jedwabisty materiał z kryształów, z którego wykonuje się bransoletki, zdobienia toreb i galanterii skórzanej m.in. Louisa Vuittona, Chanel czy Dolce&Gabbana.
Kilka lat temu Swarovski zaproponował „Zrób to sam”, czyli serię Crystallized/ Swarovski Elements. Kupując gotowe zestawy do przygotowania biżuterii i lub wybierając pojedyncze kamienie i dodatki można samodzielnie tworzyć ozdoby niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju. Można je oczywiście kupić w wielkim sklepie w Wattens.
Interaktywny spacer
Aby poznać pomysły twórców Kristallwelten, warto się wybrać na interaktywny spacer po wnętrzu Olbrzyma – www.kristallwelten.swarovski.com/tour
tekst: Wojciech Romański
zdjęcia: Tartak Wyrazów