Tuż przy porcie lotniczym Katowice w Pyrzowicach stanął hotel Moxy Katowice Airport należący do sieci Marriott International. Mieliśmy okazję sprawdzić, czy to faktycznie dobry nocleg. Wrażenia? Fantastyczne. Zachwyciliśmy się nie tylko nowoczesnym wystrojem wnętrz, ale także obsługą.
To co zaskakuje od samego wejścia, to bardzo kolorowy, szalony wystrój. Tutaj nie ma tradycyjnej recepcji. Ta w Moxy Katowice Airport połączona jest z… barem, a więc zaraz po zameldowaniu można coś zjeść i wypić. Chociaż zanim oddacie się wieczornym szaleństwom (ciepłe przekąski dostępne są przez całą dobę) przyjrzyjcie się dizajnerskim szczegółom. Na recepcyjno-barowym blacie siedzi goryl, na kanapie przy wejściu wielki, pluszowy miś. Każdy jeden mebel, czy to stół, czy fotele, czy barowe stołki wyglądają jakby wyszły spod ręki najlepszych projektantów.
Na nas największe wrażenie zrobiły elementy wystroju nawiązujące do Śląska. Są więc m.in.: czerwone windy stylizowane na windy górnicze, wagonik kopalniany, grafika z katowickim Spodkiem w pokojach i lampy w kształcie brył kruszcu. Oprócz tego dodatkowo jest biblioteka którą można zamienić w salę konferencyjną oraz dwa miejsca do pracy biurowej.
Gwarantujemy, że po wejściu do pokoju natychmiast zaczniecie robić zdjęcia z… pluszowymi flamingami leżącymi na łóżkach (podobno w niektórych pokojach zamiast flamingów czekają pluszowe donuty). Jeśli będziecie potrzebowali deskę do prasowania i żelazko, to na każdym piętrze znajdziecie prasowalnię.
Ach! W tych zachwytach byśmy zapomnieli o ludziach pracujących w tym hotelu. Polubiliśmy ten ich profesjonalny luz. Nie noszą – jak w wielu innych hotelach – uniformów, garniturków, żakietów. Nie traktują gości z dystansem. O nie! Potraktują was tak, jak nas, a więc jak dobrych znajomych, których dawno nie wiedzieli. Znajomych, którzy wpadli do hotelu odpocząć i pogadać o życiu. Przy barze te rozmowy mogą przeciągnąć się do późnej nocy. Uważajcie więc, żeby nie zaspać na samolot!