Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” Paweł Reszka ujawnił na swoim blogu, co było przyczyną kłopotów byłego prezydenta Lecha Wałęsy na lotnisku w Londynie w minioną sobotę, 12 października. Przewoził cztery butelki szampana.
Były prezydent wracał z pokazu filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. Po powrocie skarżył się, że służby lotniska uciążliwie rewidowały jego bagaż. Mediom mówił: „Wrzuciłem [do bagażu] majtki, skarpetki dziurawe, no i jak poddano mnie kontroli, to wyciągano to i pokazywano”. Twierdził, że potraktowano go „z ohydą”. Miał też pretensje do polskiej ambasady. „Zostałem kłamliwie i prowokacyjnie wystawiony przez Ambasadę Polską w Londynie i sponiewierany przez odprawę na lotnisku” – napisał na Twitterze. Polscy dyplomaci, podkreślał, mieli go zapewniać, że wszystko jest „przygotowane vipowsko”. „[Ambasada] mogła powiedzieć, że nie udało się niczego załatwić i nie byłoby żadnych problemów, wtedy wiedziałbym, co zrobić” – mówił Wałęsa.
Tymczasem, jak dowiedział się od swoich źródeł dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, uwagi brytyjskich kontrolerów nie przyciągnęły wcale prezydenckie majtki czy dziurawe skarpetki, ale „poszło o cztery butelki niezłego szampana”. Według dziennikarza po pokazie filmu Lech Wałęsa dostał nie tylko owacje na stojąco, ale też cztery półtoralitrowe butelki szampana, które wrzucił do bagażu podręcznego. W asyście pracownika ambasady udał się na lotnisko. Przy wyjściu z saloniku VIP prześwietlono jego bagaż, a kiedy na ekranie ukazały się butelki, służby bezpieczeństwa zdecydowały się sprawdzić bagaż. Walizka została otwarta, butelki wydobyte na światło dzienne. Brytyjscy kontrolerzy nie zrobili wyjątku od reguły, bo na pokład samolotu w Unii Europejskiej można wnieść płyny w maksymalnie stumililitrowych opakowaniach i w łącznej objętości jednego litra. Sześć litrów szampana tę normę oczywiście znacznie przekracza.
W poniedziałek 14 października ambasada RP w Londynie napisała w oświadczeniu, że rutynowa, a nie VIP-owska kontrola bezpieczeństwa na lotnisku wynikała z faktu, iż „osoba byłego prezydenta nie mieści się w kluczu osób, którym – według przepisów brytyjskich – przysługuje zwolnienie z kontroli granicznej przy wylocie”.
„Pocieszające jest to, że nie poszło jednak o zwykłe majtki i dziurawe skarpetki, ale o sześć litrów dobrego szampana, co powinno jednak dobrze wpłynąć na nasze poczucie narodowej dumy. Aż szkoda, że L.W. tak długo to przed nami ukrywał” – ironizuje na blogu Paweł Reszka. „Druga dobra wiadomość – szampan został ocalony. Nie wylano go, tylko pracownik polskiej dyplomacji zabrał go ze sobą z powrotem. „Liczę – dalej się naśmiewa Reszka – że szampan przyleci do kraju wraz z pocztą dyplomatyczną lub poślemy po niego Casę i wróci do właściciela z honorami…”.
źródło: Gazeta.pl