Siostrę Davidę ze Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego w Sulejówku poznałem w pociągu na lotnisko Chopina w Warszawie. Od razu nawiązaliśmy kontakt. Wystarczyło jedno spojrzenie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziała mi o swojej misji w Papu-Nowej Gwinei, o opiece nad chorymi na AIDS i o ogródku, w którym posadziła truskawki, by poczuć się trochę jak w domu. Przeczytajcie list od niej, w którym opisuje życie na misji.
Michale, Drogi Przyjacielu!
Pozdrawiam serdecznie z egzotycznej Papui. A że iście egzotyczna, można to zobaczyć na dołączonych zdjęciach. Tak zwany Cultural Show, czyli występy w strojach regionalnych od lat cieszą się ogromna popularnością. Turyści nie żałują pieniędzy i czasu, by na żywo oglądać i uwiecznić na kamerach piękne kolorowe pióropusze, trawki i muszelki okrywające ciała ludzi. I wszystko takie naturalne i pełne wymowy, każdy taniec, każda ozdoba ma swoje znaczenie.
Dla nas pracujących z ludźmi chorymi na AIDS takie występy to też dobra okazja, by pokazać i nasz program, czyli wykorzystać to że są tłumy i mówić im o niebezpieczeństwie zarażenia wirusem HIV, o sposobach zapobiegania temu, jak i dać możliwość skorzystania z wykonania szybkiego testu identyfikującego ten wirus. Jak w poprzednich latach, tak i tym razem były to bardzo pracowite dni. Wraz z ekipą pielęgniarek i pracowników naszej klinki przygotowaliśmy ładny i bogaty program zawierający pogadanki, krótkie scenki odgrywane na żywo a ukazujący realia codzienności, testowanie i poufne rozmowy z tymi, którzy odwiedzali nasza klinikę w namiocie.
Ludzie chętnie korzystali z naszej pomocy. Tak często dla nich to bardzo wstydliwe odwiedzić klinikę HIV, od razu są posądzani przez innych że już są zarażeni tym wirusem, i często dyskryminowani. Stąd gdy jest duży tłum, łatwiej im się odważyć na taki krok. W tych 2 dniach trwania tych pokazów, 212 osób odważyło się na zbadanie krwi w celu zidentyfikowania wirusa HIV. W większości to byli młodzi ludzie, szczególnie mężczyźni, mający odwagę skonfrontować się z tym wyzwaniem. Takie testowanie to też okazja do rozmowy, do zachęcania ich do wierności małżeńskiej i rezygnacji z poligamii, która najczęściej jest przyczyna zarażeń. Szybkie testy są bardzo podręczne i pomocne. Pacjent w ciągu 15 minut otrzymuje wynik, w wypadku stwierdzenia obecności przeciwciał na wirus HIV zostaje wykonany, również na miejscu kolejny test już w pełni potwierdzający obecność wirusa HIV w organizmie. I właściwie od razu można zacząć terapię farmakologiczną, pozwalającą organizmowi na wstrzymanie procesu rozmnażania się wirusa, ale nie zniszczenia go.
Chorych jest coraz więcej
To bardzo miłe i budujące, gdy ludzie zmieniają coś w myśleniu i korzystają z porad, które u nas otrzymują. Byłam pozytywnie zaskoczona, gdy na tym pokazie kulturowym podszedł do mnie pewien policjant, pilnujący porządku i przypomniał mi, że 3 lata temu przyszedł do naszej poradni ze swoją narzeczoną, obydwoje zdecydowali się na zbadanie krwi i po rozmowie ze mną i poradnictwie otrzymanym postanowili zachować wzajemną wierność. Wyznał, że teraz cieszy się szczęśliwą rodziną i jest bardzo wdzięczny za ten rodzaj pomocy. Takie małe oznaki wdzięczności tak bardzo dodają otuchy i odwagi, by nie lękać się mówić ludziom o wartościach takich jak odpowiedzialność za drugiego, wierność i zachowywanie praw bożych.
Mimo wielu programów edukacyjnych liczba osób zarażonych HIV ciągle wzrasta. Jako zapobiegawczość bardzo silnie narzuca się używanie kondomów. Taka jest postawa wszystkich rządowych instytucji, więc prezerwatywy są wszędzie: w sklepach, w urzędach publicznych, szkołach, ośrodkach zdrowia, etc. Jedynie Kościół Katolicki w swoich instytucjach używa innej strategii, a więc stawia na wychowanie i odpowiedzialność, rozmowy i zachowanie praw bożych.
Często z tego powodu jesteśmy w konflikcie z innymi organizacjami, które nam zarzucają, że nie pracujemy efektywnie, bo nie idziemy po ich linii. A to tylko pozory, bo z tylu organizacji, które niby tak działają na rzecz zmniejszenia zarażeń HIV, jedynie my katolicy angażujemy się w te programy edukacyjne. A to kosztuje więcej wysiłku i przede wszystkim miłości niż bezstresowe rozdawanie prezerwatyw na rogach ulic. Czasem trudno to wszystko pojąć, ale taka jest strategia dobra i zła.
Ciągła walka o wartości i o człowieka, o to by zrozumiał, do czego został stworzony i jakie szczęście Bóg mu przygotował, gdy Mu w pełni zaufa i zachowa Jego przykazania. Też pozytywnie byliśmy zaskoczeni, gdy jeden mężczyzna z tłumu, słuchając naszego programu, wyraził uznanie dla tego, co robimy i dał małą ofiarę dla personelu, właśnie za to, że nie promujemy prezerwatyw, ale szukamy innych dróg by zapobiec tej epidemii, a tą formą jest właśnie edukacja i uświadamianie, osobowe spotkania z ludźmi i poradnictwo.
Strzały i bójka
Pod koniec programu podczas tych kulturalnych występów przeżyłam niezły szok. Nagle powstała bojka niedaleko naszego namiotu. A tutaj trzeba wiedzieć, co to znaczy. Gdy się biją, niszczą wszystko, co na drodze – ludzi, samochody, używają długich noży, kamieni a często i pistoletów. Nastąpił popłoch i panika, ludzie zaczęli uciekać i nagle usłyszałam kilka strzałów. Nasz namiot napełnił się ludźmi, wszyscy wylęknieni, łącznie ze mną, nie wiedząc, co robić, czy uciekać i gdzie czy też czekać aż się uspokoi. Bałam się by moim pracownikom nic się nie stało.
W kącie zauważyłam zakrwawionego chłopaka, miał urazy głowy już od tej walki i u nas próbował się schronić. To bardzo niebezpieczne chronić kogoś, kto jest aktywny w bójce, wówczas my wszyscy możemy ponieść konsekwencje. Jedna z pielęgniarek zaczęła mu robić opatrunek na krwawiącą ranę.
Nagle do naszego namiotu weszła grupa innych chłopaków, uzbrojonych w noże, pijanych i pod wpływem narkotyków, którzy właśnie poszukiwali tego rannego, widocznie z nim mieli na pieńku. Struchlałam, co będzie dalej. Bałam się że zaczną się bić przy nas, a więc i niszczyć wszystko. Spokojnym głosem poprosiłam ich by wyszli na zewnątrz, a nam pozwolili pracować i pomagać ludziom. Posłuchali i wyszli, a dla nas to był znak, że mamy stąd znikać zanim zacznie się prawdziwa bojka. Na szczęście nikomu z naszych pracowników nic się nie stało, mimo tej przygody każdy był zadowolony z dobrze wykonanej pracy i pomocy okazanej innym. I po raz kolejny doświadczyliśmy jak bardzo Bóg troszczy się i opiekuje się nami. Tutaj szczególnie, gdy codzienność jest bardzo wyzywająca, tak potrzeba przyzywać Jego Imienia i obecności.
To takie kolory w tej naszej, mojej misyjnej rzeczywistości. Dziele się tym z Tobą, by znowu przypomnieć się, że bardzo potrzebujemy waszej modlitwy i wsparcia. Za co też z serca dziękuję, za każdy wyraz jedności i pomocy, tej duchowej i materialnej. Dziękuje tym wszystkim, których mogłam spotkać na moim króciutkim letnim urlopie, za dobre słowo, wsparcie materialne, pomięć. Niech Dobry Bóg za to wszystko wynagradza pełnia swoich łask, a ja ze swej strony zapewniam o pamięci modlitewnej.
Z Bogiem i do następnego usłyszenia.
Wdzięczna Sr. Davida