Tak pisze amerykański tygodnik branżowy „Aviation Week”. Według jego informacji, negocjacje przewoźnika z Abu Zabi z Ministerstwem Skarbu Państwa są zaawansowane, chociaż mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy – informuje „Rzeczpospolita”.
Przedstawiciele Etihadu stwierdzają jednak, że „nie komentują spekulacji”, a rzeczniczka LOT-u Barbara Pijanowska-Kuras mówi „Rzeczpospolitej”, że LOT nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia i odsyła do MSP. Z kolei dyrektor biura komunikacji MSP Magdalena Kobos stwierdza tylko: — Nie komentujemy doniesień prasowych na temat poszukiwania inwestora dla PLL LOT SA. Możemy zapewnić, że ten proces trwa i jest otwarty.
Prawdopodobnie najwcześniej będzie można usłyszeć jakiekowiek konkrety po tym, jak Komisja Europejska wyda zgodę, bądź jej odmówi, na udzielenie pomocy publicznej dla polskiego przewoźnika. Podobnie było podczas transakcja nabycia przez Korean Air 44 procent akcji czeskiego przewoźnika CSA. Doszło do niej, kiedy Czesi dostali zgodę na pomoc publiczną w wysokości 106 mln euro. CSA była wówczas w trakcie restrukturyzacji.
Etihad stworzył już sobie sieć linii lotniczych, które mają za zadanie dowozić mu pasażerów na lotnisko w Abu Zabi. Przejął 49 procent serbskiego Jata, który jednocześnie zmienił nazwę na Air Serbia. Ma też 29 procent udziałów w Air Berlin, 3 procent w irlandzkim Aer Lingusie i mniejszościowe pakiety w Air Seychelles i Virgin Australia.
Sam Etihad nie należy do żadnego sojuszu lotniczego, ma za to 46 porozumień o wspólnych rezerwacjach (code share). Oznacza to, że po potencjalnym przejęciu przez Etihad udziałów w LOT-cie, polski przewoźnik nie musiałby wychodzić ze Star Alliance (tak jak Air Berlin może należeć do Oneworld, gdzie liderem jest British Airways), a uczestnicy programu miles & more nie musieliby martwić się o swoje punkty.
źródło: Rzeczpospolita