– Nasze spotkanie musimy uczcić lampką szampana – tymi słowami wita mnie w progu swojego domu Soile Yli-Mäyry, jedna z najbardziej znanych fińskich artystek malarek. Toast wzniesiemy jednak nieco później – pisze Michał Cessanis.
Do rodzinnej posiadłości Soile, w której mieszka wraz z mężem, trafiłem podczas zwiedzania regionu Ostrobotnia w zachodniej Finlandii.
W starej stodole stworzyła swoje królestwo – niezwykłą galerię obrazów i szklanych rzeźb, które kosztują tyle, ile luksusowy samochód.
Uśmiechnięta, energiczna, ubrana w obcisłe dżinsy, z włosami splecionymi w warkocz, w skórzanych dwukolorowych butach i z paskiem na biodrach nabitym ćwiekami, ta 63-latka wygląda bardziej jak gwiazda rocka niż malarstwa.
– Jestem dziewczyną ze wsi, zawsze byłam inna, kolorowa. Nie pasowałam do otoczenia – mówi wprost. Dlatego na studia wyjechała do Stuttgartu, gdzie skończyła Akademię Sztuk Pięknych. Potem na uniwersytecie w Helsinkach obroniła doktorat i wróciła na wieś.
Obrazy Soile są tak kolorowe i energetyczne jak ona sama. Do ich tworzenia używa szpachli, którą nakłada różnej grubości warstwy farby, tak by sprawiały wrażenie trójwymiarowych. – Zawsze interesowała mnie ludzkość i to ona jest głównym tematem moich prac – wyjaśnia, oprowadzając mnie po galerii. W budynku obok jest również małe muzeum z dawnymi narzędziami rolniczymi, bo jak mówi artystka, o swoich korzeniach nie zapomina i się ich nie wstydzi.
Wracamy do domu. Soile zaprasza najpierw do kuchni, gdzie wznosimy toast za miłe spotkanie. Wraz z gospodynią zwiedzam resztę domu, przy okazji zaglądając na chwilę do jej pracowni. Tylu bibelotów zgromadzonych w jednym domu nie widziałem nigdy! Poniżej zdjęcia, niestety wykonane telefonem komórkowym, bo padł mi aparat…