Monika Galicka i Ryszard Jóźwiak przemierzają Indochiny, by zrozumieć tajniki wietnamskich sztuk walki. Publikujemy kolejny odcinek ich niezwykłych przygód. Portal NaWalizkach jest patronem medialnym wyprawy.
Dzień 7
W Siem Reap lądujemy o 9.30 rano po 3 godzinach podróży. Teoretycznie dystans jaki pokonujemy z Vientiane jest nieduży, mamy jednak międzylądowanie w Pakse – laotańskim miasteczku na południu kraju, gdzie finalizujemy czynności wizowe.
Kambodża wita nas piękną słoneczną pogodą i temperatura przekraczającą 30C. Na lotnisku czeka na nas mój drogi przyjaciel Ra Narin, którego pomoc w logistycznej organizacji naszego pobytu na miejscu jest bezcenna. Narin jest na co dzień licencjonowanym przewodnikiem lokalnym po zabytkach Angkoru. Znamy się od wielu lat, co więcej często razem pracujemy i muszę przyznać, że zawsze jestem pod wrażeniem jego ogromnej wiedzy, kompetencji i umiejętności współpracy z innymi ludźmi.
Zmęczeni podróżą postanawiamy, iż w dniu dzisiejszym nie podejmujemy żadnych wielkich wyzwań. Skupiamy się na tradycyjnej kuchni khmerskiej i chłoniemy atmosferę miasteczka. Siem Reap, oddalone około 13km od kompleksu Angkor to miejsce mocno turystyczne, gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie: od kolorowych ulicznych marketów oferujących szeroki asortyment obuwniczo-odzieżowy, przez centra Spa i masażu, po urokliwe restauracyjki serwujące dania zarówno lokalne, jak i międzynarodowe.
To również doskonała baza wypadowa dla wypraw do starożytnych stolic khmerskich (Angkor, Roulus) i nad słynne jezioro Tonle Sap – największe jezioro słodkowodne w Azji Południowo-Wschodniej, którego powierzchnia w zależności od pory roku waha się od 2500 do 15000 km kw.
Kuchnia khmerska jest niezwykle bogata w ryby i owoce morza. Rybołówstwo morskie jak i słodkowodne jest również ważną gałęzią gospodarki Kambodży. Występuje tu ponad 700 gatunków ryb, z czego około połowa jest wykorzystywana w kuchni regionalnej.
Na szczególną uwagę zasługuje grillowany „sabac” – doskonała mięsista, lecz delikatna w smaku ryba morska, która zazwyczaj podaje się ze słodkawym sosem na bazie kolendry. Inna opcją jest lokalne curry z owoców morza. Nie należy jednak mylić terminu „curry” z mieszankami przypraw popularnymi w Indiach północnych, czy nawet południowych. Khmerskie curry to delikatny i lekki sos na bazie mleka kokosowego, trawy cytrynowej, świeżych liści limonki, kolendry, kurkumy i imbiru, zbliżony bardziej do indonezyjskiego „gulai”. Doskonały jest również tutejszy „amok” – rodzaj gęstego i lekko pikantnego gulaszu mięsnego lub rybnego, wzbogaconego mlekiem kokosowym.
Kulinarnie spełnieni przygotowujemy się do duchowego przeżycia, jakim będzie obcowanie z ruinami dawnego królestwa… Jutro czeka nas wyprawa do Angkoru.
Dzień 8
Wyruszamy wcześnie rano. Mamy nadzieję, że unikniemy tym sposobem tłumów turystów odwiedzających to miejsce przez cały rok. Decydujemy się na podróż tuk-tukiem. Negocjujemy cenę: z Siem Reap do Angkoru przejazd będzie nas kosztował 15 USD. Jednodniowy bilet wstępu obejmujący cały kompleks zabytków Angkoru łącznie z bardziej lub mniej oddalonymi świątyniami i ruinami Roulus, wynosi 20 USD.
Zaczynamy od Angkor Wat. Z niecierpliwością czekamy aż pierwsze wieże świątyni wyłonią się zza drzew. Angkor Wat robi ogromne wrażenie. Co prawda nie jest aż tak strzelisty i monumentalny, jak by się to zdawało po oglądaniu zdjęć, ale jego subtelna i wyrafinowana architektura zapiera dech w piersiach. Kunszt dawnych artystów pozwala nam chociaż w niewielkim stopniu wyobrazić sobie przepych i bogactwo stolicy w okresie jej świetności. Reliefy na ścianach przedstawiające tak sceny sakralne, związane z kultem bóstw i mitologia hinduistyczną, przeplatają się ze scenami rodzajowymi ukazującymi tak czasy wojny, jak i pokoju.
Z Angkor Wat kierujemy się to Angkor Thom – kolejnej stolicy państwa Khmerskiego wzniesionej przez króla Jayavarmana XVIII. Co ciekawe, władca ten jako pierwszy ogłosił buddyzm religią państwową, co uderzyło w hinsuistycznych brahminów i w dużej mierze podważyło ich pozycję tak na dworze jak i w oczach ludu. Jayavarman XVII nie zrezygnował jednak z kultu własnej osoby jako boga – króla. Ogłosił się najwyższym oświeconym Buddą i tym samym zapewnił sobie rzesze wyznawców oddających mu cześć. Angor Thom jest znany dzięki słynnym głowom buddyjskim rysującym się na wieżach świątyni Bayon oraz na Bramie Zwycięstwa. To najprawdopodobniej podobizny samego władcy, którego miłość własna była równa jedynie miłości do wnoszenia niebotycznej liczby świątyń i pałaców w bardzo krótkim czasie. Niestety ilość nie równała się jakości. Wykonane niedbale gmachy ulegały zniszczeniu jeszcze za życia króla.
Jedziemy dalej. Kolejny punkt programu to świątynia Te Kao. Niestety nie możemy jej zwiedzić, ponieważ jest w renowacji. Ruszamy więc do Ta Prohm, spopularyzowanej dzięki nagrywaniu filmu Tomb Rider. To chyba najpiękniejsza świątynia całego kompleksu. Majestatyczne korzenie wdzierają się w średniowieczne mury tworząc magiczny klimat. Spędzamy tam dłuższą chwilę oddając się refleksji nad dawną cywilizacja khmerską.
Nagłe opady rzęsistego deszczu zmuszają nas do wcześniejszego powrotu do hotelu. Po południu trenujemy, co nie jest łatwe w ciepłym i wilgotnym klimacie. Nie przyzwyczajeni do takich warunków już po 30 minutach zaczynamy odczuwać zmęczenie, ale prawdziwi wojownicy się nigdy nie poddają.
Trud treningu zostaje wynagrodzony wspaniałą kolacją złożoną z grillowanych mięs i owoców morza. Na tym kończymy nasz pobyt w Siem Reap. Jutro ruszamy do Phnom Penh – stolicy Królestwa Kambodży.