Nieco ponad siedemdziesiąt kilometrów od południowej granicy z Polską powstały narciarskie kurorty na miarę tych najlepszych znanych z zachodniej Europy. Z Niskich Tatr na Słowacji pisze dziennikarz radia Eska Adrian Kubicki. Jest tu wszystko, czego potrzebuje każdy narciarz profesjonalista i narciarz amator – nowoczesne kolejki i wyciągi, wypożyczalnie sprzętu, doświadczeni trenerzy, a także wiele miejsc, gdzie można się wyspać, dobrze zjeść i zabawić.
Miejsca na każdą kieszeń
Wybór miejsca, w którym zamierzamy spędzić zimowe ferie przeważnie podyktowany jest dwoma warunkami: łatwością dostania się na miejsce oraz odpowiednią bazą noclegową. W niskie Tatry możemy dostać się na dwa sposoby: lecąc samolotem lub jadąc samochodem. Pierwsza opcja jest kosztowna i wymaga przesiadek, druga sprawdza się lepiej. Samochodem możemy dostać się bezpośrednio w Niskie Tatry i trakcie pobytu mieć cały czas do dyspozycji własny środek lokomocji, co w górach nigdy nie jest bez znaczenia.
Pozytywne zaskoczenie będzie czekało każdego, kto przystąpi do wyszukiwania miejsc noclegowych. W okolicy popularnej góry Chopok znajduje się kilkanaście obiektów – od trzygwiazdkowych pensjonatów, po luksusowe na nawet butikowe pięciogwiazdkowe hotele. Ja zatrzymałem się w miejscu niezwykłym – butikowym hotelu Tri Studnicky.
Obiekt przypomina dużą góralską chatę. Wnętrza zarówno hallu jak i pokoi urządzone są w drewnie, kamieniu i miedzi, a w pokojach znajdują się prawdziwe kominki. Hotel dysponuje też własnym wellness. Do dyspozycji gości jest między innymi sauna, z której wyjść można prosto do… górskiego strumienia tak czystego, że można w nim spotkać pływające pstrągi! To oczywiście propozycja bardziej na lato. Zimą, po całodniowym szusowaniu na nartach wystarczy zwyczajnie poleniuchować dokładając drewno do kominka.
Tri Studnicky zachwyca nie tylko wystrojem. Kolejną mocną stroną hotelu jest jego kuchnia, wielokrotnie nagradzana za kunszt, wyrafinowanie i kulinarne pomysły jej szefa. Roman Kovač uczył się u samego brytyjskiego Master Chefa Petera Gortona. Gościom hotelu serwuje dania kuchni europejskiej i światowej z oryginalną słowacką nutą. Można też spróbować prawdziwych słowackich pyszności, takich jak chociażby jagnięcina w sosie z czerwonego wina podana na chmurce ze szpinaku. Palce lizać!
Do stoku rzut beretem
Po takim posiłku można bez obaw ruszać na stok. W tym celu najlepiej przemieścić się do ośrodka Jasna pod Chopokiem. Do dyspozycji narciarzy jest tam 45 kilometrów tras zjazdowych o pełnym przekroju trudności – od tras dla bardzo początkujących, po trasy dla profesjonalistów. Warto dodać, że kupując skipass otrzymujemy dostęp do łącznie 108 kilometrów tras – jedna karta działa zarówno w ośrodkach w Niskich jak i Wysokich Tatrach. Nie musimy się też martwić o pogodę. 25 kilometrów tras jest pod stałym naśnieżaniem, dzięki czemu nadają się do zjazdów nawet wczesną wiosną.
Mówiąc o Chopoku nie można nie wspomnieć o ogromnych inwestycjach w kolejki i wyciągi. Łącznie jest ich w tym miejscu 29, a ich łączna zdolność przewozowa to 30 tysięcy osób na godzinę! Wśród nich jest zupełnie nowa 24-osobowa kolejka Funitel Priehyba – Chopok. Powstał też pierwszy na Słowacji system linowy Twinliner – umożliwiający kolejce bezpieczne przemieszczanie się nawet podczas silnego wiatru.
Popołudniu basen na świeżym powietrzu
To nie jest żart: dookoła ośnieżone szczyty Tatr, a my prawie nadzy pluskamy się w ciepłej wodzie na świeżym powietrzu. Takie możliwości daje największy kompleks basenów i innych atrakcji wodnych w Europie Środkowo-Wschodniej – Tatralandia. Obiekt jest Polakom bardzo dobrze znany, a najsłynniejsze są oczywiście źródła termalne. Woda, która bije z ziemi ma ponad 70 stopni Celsjusza niezależnie od pory roku. Dzięki systemowi schładzania w basenie ma już jednak przyjemne trzydzieści parę stopni, dzięki czemu nie jest ani za zimna ani za ciepła.
Nikt nie każe nam jednak wysiadywać na dworze. Tatralandia to także supernowoczesny kompleks krytych basenów ze zjeżdżalniami, hydromasażami i profesjonalnym spa. Obiekt ciągle się także rozbudowuje.
Dzięki wielomilionowej inwestycji parę tygodni temu otworzono sztuczną wyspę o wdzięcznej nazwie Tropical Paradise. Tytuł zobowiązuje, a więc na miejscu możemy skorzystać z basenów z oryginalną morską wodą, poleżeć pod prawdziwymi sprowadzonymi z Florydy Palmami czy wreszcie wypocząć na pokładzie pirackiego statku. Poszukiwaczy skarbów uspokoję, że to bardzo realistyczna, ale jednak tylko replika.
tekst i zdjęcia: Adrian Kubicki/radio Eska