Podróż do Brazylii była moim marzeniem jeszcze z liceum. Pamiętam jak chodziłam na zajęcia z capoeiry i na lekcje samby. Przeglądałam blogi i marzyłam o nauce portugalskiego. Los sprawił, że spełniłam swoje marzenie i dotknęłam Ameryki Południowej wszystkimi zmysłami – pisze Katarzyna Wojda z Bydgoszczy.
W marcu ubiegłego roku razem z moim chłopakiem kupiliśmy tanie bilety do Brazylii. Wylot zaplanowaliśmy na czerwiec, by mieć więcej czasu na odłożenie dodatkowych pieniędzy i dokładne przemyślenie, co chcemy zobaczyć. Nie planowaliśmy dużo wiedząc, że sami Brazylijczycy pomogą nam wybrać, co warto zobaczyć.
W drodze do Brazylii polecieliśmy do naszego przyjaciela Leonardo (Argentyńczyka, który mieszkał w Rzymie) jako, że zaoferował nam noc u siebie przed wylotem do Ameryki Południowej. Poznaliśmy jego rodzinę, ponownie zwiedziliśmy stare uliczki i zjedliśmy najlepszą pizzę.
Sam pobyt w Brazylii wspominamy magicznie, korzystaliśmy z gościnności osób poznanych przez couchsurfing. Smakowaliśmy lokalnej kuchni, słuchaliśmy pięknego melodyjnego języka i muzyki, podziwialiśmy dzikie zwierzęta i zapierające dech w piersiach krajobrazy.
Zwiedziliśmy Wodospady Foz do Iquazu i Paragwaj, dotykaliśmy rekinów w rezerwacie, widzieliśmy wypuszczane małe żółwiki na wolność do oceanu, głaskaliśmy tukany i papugi ary, jedliśmy najlepsze owoce na świecie… To były niezapomniane chwile. Nie udało nam się zobaczyć Puszczy Amazońskiej i Rio.
Z owoców , których wcześniej nie próbowaliśmy jedliśmy np. pitombę, caju, goiabę i acai. Poza tym banany, arbuzy tak świeże i chrupiące jakich nigdzie w Polsce nie ma, maracuję, mango i ananasy. Z ich lokalnych dań próbowaliśmy np. deseru z owocami acai (brazylijskie jagody) z mlekiem skondensowanym i płatkami owsianymi. Próbowaliśmy ich ciast i bułeczek, oraz danie, które nazywa się tam feijoada ( to potrawa narodowa zawierająca kawałki mięsa oraz czarną fasolę, można ją posypać farofą (mąką z manioku). Jedliśmy też kraby i popijaliśmy wielokrotnie cachacę (lokalny drink).
Nie zawsze było bezpiecznie (favele w Salvadorze), nie zawsze potrafiliśmy się dogadać (pierwsza osoba, u której nocowaliśmy, nie wiedziała co tak naprawdę nam pokazać i czego chcemy), ale zawsze będziemy wspominać ten kraj jak najlepiej. Byliśmy tam tylko 2 tygodnie, ale wiemy, ze wrócimy do Ameryki Południowej na dłużej, a może nawet na stałe. Tam zrodziły się kolejne plany podróżnicze – Peru i Meksyk.
Checie więcej? zapraszam na http://polandtobraziltrip.wordpress.com/
tekst i zdjęcia: Katarzyna Wojda