Săpânţa. Mała, rumuńska wioska położona na północnym-zachodzie kraju. Przed sklepem grupa pijących piwo mężczyzn. Wiejska uliczka prowadzi między płotami zza których wyłaniają się niskie, drewniane domy. Tu, w Săpânţa, rozczarowanie – kryte prawie wyłącznie eternitem.
Dochodzimy do cmentarza wokół niedużej, murowanej cerkwi. W cieniu drzew bose kobiety z wioski rozłożyły tkackie warsztaty. Wyrabiają i sprzedają na miejscu pasiaste wełniane kilimy, dywany i torby. U wejścia na cmentarz wita nas sporych rozmiarów napis Cimitirul vesel, co znaczy po rumuńsku Wesoły Cmentarz.
I chociaż Europejczykowi trudno dostrzec logikę w tych słowach i wyobrazić sobie miejsce pochówku, które może być wesołe, nie ma żadnej przesady w tej nazwie – prawosławny cmentarz z Săpinţă na pierwszy rzut oka naprawdę wydaje się być … śmieszny i wesoły.
Twórcą cmentarza był Stan Ion Pătraş (1908-1977), cieśla z Maramureş. Jak przystało na dobrego cieślę, rzeźbił i malował w swoim życiu chyba wszystko. Bo też i w wioskach Rumunii rzeźbi się prawie wszystko. Domy, krokwie dachów, wejściowe bramy, drzwi kościołów, sprzęty gospodarstwa domowego, krzyże prawosławne zwane tu troiţe i pristolniki, pokrywa się niezliczoną ilością motywów plastycznych. Rzeźbi się i maluje na nich znaki gwiazd, księżyca, mityczne drzewa życia, kwiaty, postaci ludzi i zwierząt.
Na ścianach i okiennicach domów i kościołów często odnaleźć można słoneczne rozety, smoki, ptaki, węże, syreny, konie. Pătraş szczególnie jednak umiłował sobie krzyże nagrobne. Swój cmentarz zaczął tworzyć w okresie życia, który nazywa się dojrzałością. Zmęczony ciężką pracą, pomyślał o śmierci. Czy w świadomości Europejczyków może być coś od niej straszniejszego?
Wchodzimy na cmentarz – i jesteśmy rzeczywiście zaskoczeni! Lekki wiatr porusza zieloną kopułę liści, poprzez które wpadają promienie słońca. Światło zatrzymuje się na drewnianych, rzeźbionych nagrobkach. Wszystkie cmentarne krzyże są niebieskie!
Swój pierwszy krzyż Pătraş wyrzeźbił i wymalował w 1948 roku. Odtąd rok po roku niezmordowanie rzeźbił kolejne i pokrywał kolorami. W Wesołym Cmentarzu powstała swoista ugoda barw, odpowiadająca całemu otaczającemu światu.
Z błękitnego tła powoli wyłania się zieleń – symbol życia, lasu, kolor haftów na kożuchach i kabotach chłopów z Maramureş. Żółć to kolor słońca, urodzaju, zboża, płodności, słomianych kapeluszów chłopców i zapasek kobiet. Czerwień – barwa pasji i cierpienia, namiętności i ognia, haftów na ślubnych welonach dziewcząt oraz na kożuchach mężczyzn. Czerń to śmierć, walka, zazdrość i zachód. Na tle tych wszystkich kolorów niebieski jest symbolem dopełnienia, nieba, nadziei. Te pięć kolorów cmentarza w Săpânţa to jak odpowiedź rzeźbiarza na pięć okresów życia człowieka. Narodziny, młodość, dojrzałość, starość, śmierć. Cykl życia. Pełnia.
Jednakże, to jeszcze nie koniec zaskoczenia. Na każdym nagrobku, rodzaj drewnianej ikony, misternie wyrzeźbionej i opowiadającej o historii życia każdego człowieka, mieszkańca tej przedziwnej wioski z rumuńsko-ukraińskiego pogranicza. Zmarli ukazani są… za życia: a to przy przy pracy w polu, podczas jazdy na traktorze, przy oporządzaniu zwierząt. Gotowanie w wiejskiej kuchni, robienie na drutach, rąbanie drewna, koszenie siana. Codzienny dzień zmarłego, codzienna mozolna praca.
Każdy człowiek ma w tym cmentarzu swoje miejsce i swoją historię. Ci co zasłynęli upijaniem się przedstawieni są, gdy piją wódkę, ci co za życia kłócili się namiętnie, są przedstawieni przy kłótni. Nie brak tu życiowych anegdot i moralnych przypowieści. Oto na przykład na jednym nagrobku przedstawiony jest mężczyzna z flaszką wódki; poniżej kolejny rysunek ukazuje jak ginie przywalony drzewem. Regułą jest, że ci co zginęli tragicznie, mają swoją śmierć wyrysowaną na grobie – wypadek samochodowy, śmierć pod kołami pociągu, rażenie piorunem.
Obrazu dopełnia cały szereg niecodziennych scen wyrzeźbionych i pomalowanych na krzyżach nagrobnych – mówiące owce, latające konie, śmiejąca się rzeka, spadające gwiazdy, wzdychające słońce. Stworzony przez artystę świat przypomina „świat na opak”, bowiem na pierwszy rzut oka, wszystko jest tu na odwrót niż w rzeczywistości. Brak nastroju powagi i melancholii, dominującej barwy czerni i szarości tak charakterystycznych dla większości cmentarzy. Nagle jednak ten na pozór śmieszny i groteskowy świat śmierci zamienia się w melancholię.
Poniżej wyrazistych plastycznych przedstawień każdy zmarły, jak to w „świecie na opak”, spowiada się ze swojego życia Poznajemy pełne nostalgii opowieści o życiowych radościach, obawach, o genezie śmierci. Jakby z drugiego świata zmarły sam zwracał się bezpośrednio do nas i opowiadał o sobie – swoich wadach, zaletach, bólu, zajęciu, o sensie życia. Każdy grób odsłania kolejną historię. Zabita nożem kobieta wybacza ów czyn swemu mężowi-oprawcy, gdyż za życia dokonał skruchy – na znak bólu uczynił jej piękny pogrzeb. Mężczyzna z kijem wędrownym za życia słynął z nadmiernego gadulstwa. Krawcowa szyjąca przez całe swoje życie ubrania dla córek, nigdy nie otrzymała za to słów podziękowania. Ktoś kosił, ktoś grał na trembicie, orał ziemię, pracował w młynie.
Każde zajęcie, smutek i radość mają tu swoje miejsce. Nie brak i przedstawień tragicznych – dzieci przedwcześnie zmarłych, śmierci pod lawiną, od trafienia piorunem, pod kołami pociągu czy traktora. Jest świadectwo nienawiści przekazywanej z pokolenia na pokolenie między zwaśnionymi rodzinami żyjącymi we wsi. Jest też budząca strach i niepokój mieszkańców wioski opowieść o pochowaniu mężczyzny bez głowy. Dusza takiego człowieka, według ludowych wierzeń, nie może znaleźć spokoju po śmierci i nęka bliźnich.
Stan Ion Pătraş wyrzeźbił około 180 krzyży, tworząc z cmentarza niespotykane nigdzie w Europie i nigdzie w Rumunii swoiste muzeum. Jeszcze za życia przygotował następcę – Popa Dumitru Tincu, który do dnia dzisiejszego rzeźbi i maluje groby kolejnych zmarłych. Wśród starszych nagrobków odnajdujemy zupełnie świeże – sprzed kilku miesięcy. I one już mają swoje „śmieszne” przedstawienia i wierszyki.
W kronice cmentarza ktoś napisał: Rumunii umierają ze śmiechem. Trudno tu, w Săpânţa, nie zgodzić się z tym przekonaniem. Skąd jednak mógł się narodzić ten zadziwiający spokój i brak lęku przed śmiercią? Nie możemy ukryć, iż zadziwia nas nastrój „Wesołego Cmentarza”. Miejsce pochówku, które przemawia poprzez Barwę, Obraz i Tekst. Zadziwiające, iż w tych prostych, malowanych i rzeźbionych opowieściach o ludzkim życiu i śmierci nie ma strachu. Uderza spokój, nostalgia i … wiele pogody ducha.
Powiadają niektórzy, że ten śmiech ze śmierci został z… przeszłości. Rumuni lubią mówić, iż dawni wojownicy w wigilię każdej wielkiej bitwy kultywowali rytuał śmiechu ze śmierci, która mogła im ewentualnie zagrażać. A więc – śmiech jako oczyszczenie! Jednak, kto wyśmiał śmierć, ten jakby wyzwał ją na pojedynek. I w tej maleńkiej wiosce rumuńskiej, stało się coś dziwnego, co wynikło z pojedynku człowieka ze śmiercią – śmierć w tym miejscu, w tej małej górskiej wiosce w Maramureş, objawiła nowe oblicze i na pewno nie jest to oblicze grozy, ale … piękna.
tekst: Ewa Kocój, Anna Niedźwiedź (Towarzystwo Polsko-Rumuńskie w Krakowie)
zdjęcie: Wikipedia