Joanna Maćkowiak z Gdańska i Elżbieta Gawlińska z Olsztyna to laureatki naszego konkursu, w którym do wygrania były bilety linii lotniczej Wizz Air na lot w dowolne miejsce z lotniska Warszawa Modlin.
Jury składające się z dziennikarzy portalu NaWalizkach.com.pl i przedstawicieli przewoźnika uznało ich prace za najlepsze. W naszym konkursie trzeba było opisać wymarzoną podróż linią lotniczą Wizz Air.
Otrzymaliśmy wiele maili, za które bardzo dziękujemy.
Wszystkich internautów zachęcamy do udziały w kolejnych konkursach. Ogłosimy je niebawem.
Zapraszamy do lektury tekstów Joanny i Elżbiety.
Joanna Maćkowiak: Śladami miłości rodziców
Moja wymarzona podróż ma niepospolitą, dla tak nazywanych wyjazdów, destynację Malme w południowej Szwecji. Jest to raptem niecałe 30 kilometrów od lotniska na którym lądują samoloty Wizz Air. Wybór tego miejsca nie jest związana z typowo turystycznymi walorami miasta, ale z historią mojej rodziny.
Rodzice podczas studiów wyjechali zagranice w celach zarobkowych. Spotkali się w Malme, gdzie w końcu obydwojgu udało się znaleźć pracę. Nie znali się wcześniej i byli z gronem znajomych. Ale w Malme bywali w podobnych miejscach. W końcu się do siebie odezwali i zaczęli razem spędzać wolny czas, co trwa do dziś. Marzy mi się chodzenie uliczkami, którymi oni wtedy chodzili. Zobaczenie miejsc gdzie mieszkali, robili zakupy, pracowali, odpoczywali. Pójście na plażę, na którą się udawali w wolne dni.
Ale najbardziej chciałabym odwiedzić miejsca, w których się pierwszy raz się spotkali, pierwszy raz do siebie odezwali i tą plażę, na której byli na pierwszej randce. Marzę o poznaniu miasta, do którego los sprowadził i połączył dwie najbliższe mi osoby.
I wreszcie zwizualizowania sobie tła tych wszystkich pięknych opowieści. Marzę, a podobno marzenia się spełniają.
Joanna Maćkowiak o sobie: Jestem studentką, która straciła głowę do podróży. Lubię odwiedzać miejsca mało popularne turystycznie oraz chodzić po górach. W wolnych chwilach czytam książki podróżnicze.
——————–
Elżbieta Gawlińska: Na wakacje różową linią
Nie ma nic lepszego jak po skończonej pracy pomyśleć o wymarzonym urlopie, siąść na kanapie z laptopem na kolanach, odpalić stronę wizzair.com i zacząć to marzenie wcielać w życie. Tak też zrobiłam pewnego czerwcowego popołudnia.
Uwielbiam latać, dlatego wybrałam trzy możliwie najdalej oddalone od siebie miejsca, do których dolatują różowe linie i postanowiłam je odwiedzić. Na pierwszy ogień poszła Barcelona, która oczarowała mnie gościnnością i otwartością, przekąskami tapas, rozpływającymi się w ustach figami, niesamowitym zapachem suszonych pomidorów i energią z jaką hiszpańskie kobiety potrafią używać wachlarzy.
Trudno było się rozstać z upałem, cudownymi plażami i koniecznością leniuchowania podczas codziennej siesty, ale po czterech dniach nadszedł czas na kolejny punkt podróży, czyli Rumunię i Bukareszt. Czterogodzinny lot upłynął mi na rozmyślaniu o tym co czeka mnie w kraju znanym mi głównie z rewolucji, która uwolniła go od reżimu Ceauşescu. Wydawało mi się, że przeniosę się w inny świat, mniej cywilizowany, zacofany, pełen osób, które będą dybać na mój plecak.
Tymczasem zobaczyłam europejską stolicę, pełną urokliwych uliczek, a w nich kafejek i restauracji, w których nie brakuje młodych ludzi przypominających artystów oraz mężczyzn, którzy wyglądają na prezesów banków. Zachwycały mnie liczne cerkwie a nawet pozostałości po rządach komunistów, czyli ogromne budynki z tamtej epoki i liczne place, na których można zrobić sobie zdjęcia z kamiennymi postaciami z historii. Nie mogłam odmówić sobie zobaczenia było zobaczyć rumuńskich Karpat, zwłaszcza część zwaną Siedmiogrodem, gdzie czuć obecność legendarnego Drakuli a niemal na każdym kroku można dotknąć śladów historii.
Po takiej dawce zwiedzania zapragnęłam odpocząć na wyspie kojarzonej najpierw z obecnością mafii a dopiero później z cudownymi plażami. Wystarczyły niespełna dwie godziny w samolocie i już mogłam delektować się słońcem, turkusową wodą i ciszą. Zauroczyła mnie kuchnia – najbardziej ta w głębi wyspy, tam gdzie tawerny są jak domy, ich obsługa jak domownicy a goście jak dawno niewidziana rodzina.
Kto by pomyślał, że wystarczyło jedno popołudnie, żeby zapewnić sobie trzy tygodnie doskonałego wypoczynku. Za rok z pewnością to powtórzę.
Elżbieta Gawlińska o sobie: Jestem osobą, która lubi pisać. Niestety najczęściej piszę o rolnictwie, bo pracuję w telewizji i jest odpowiedzialna głównie za tę tematykę. Najbardziej jednak lubię pisać kiedy jestem daleko od domu, wypoczywam, wyciszam się. Uważam, że jak na swój wiek (nazwijmy to po trzydziestce) za mało miejsc na świecie w swoim życiu odwiedziłam. Te które marzą mi się najbardziej to Toskania, Sycylia, Sardynia, Santorini. Ale ponieważ cieszy mnie właściwie każda podróż to ogromną radość dają mi też wyprawy, na przykład nad Bałtyk albo w Bieszczady. I nigdy nie zrozumiem dlaczego wtedy czas biegnie dziesięć razy szybciej.