Tuż przed wejściem do samolotu miałem chwilę zawahania: może nie warto ryzykować? Dakota DC-3 to konstrukcja sprzed ponad 70 lat. Jednak chęć zobaczenia Warszawy z lotu ptaka była silniejsza. A lot? Minął spokojnie – pisze Michał Cessanis.
Tłumy miłośników lotnictwa zebrały się w poniedziałek na lotnisku Babice na warszawskim Bemowie, by przywitać samolot „Prinses Amalia”. Do stolicy Polski przyleciał z Niemiec, a we wtorek poleci do Czech.
– Ten model jest akurat z 1944 roku. I jest w znakomitym stanie, nie ma się czego bać – namawiał mnie do lotu David Garcia, szef linii Air France i KLM w Polsce, które wyremontowały Dakotę i teraz oferują loty turystyczne, ale głównie nad Amsterdamem.
Panowie z przodu, a panie z tyłu
„Witam państwa na pokładzie samolotu. Panowie proszeni są o zajmowanie miejsc z przodu, a panie z tyłu” – takim komunikatem powitała nas stewardesa. Rozdała czekoladki i poprosiła o zapięcie pasów. 18 pasażerów (tylu mieści się na pokładzie) zajęło miejsca.
Chwilę później DC-3 odpalił silniki i wystartował. Nie powiem, bujało jak w żadnym innym samolocie. Ale za to było cicho. Silniki pracowały znacznie ciszej niż w ATR-ach, które latają między polskimi miastami. Do tego bardzo wygodne fotele ze stolikami wyjmowanymi z podłokietników i… kwadratowe okienka.
Byłem nad Bemowem, Wolą, Ochotą, Mokotowem Pragą, Legionowem i Puszczą Kampinoską. Warszawa z lotu ptaka? Bloki, bloki, bloki…
Po kwadransie kapitan poprosił o zajęcie miejsc i wylądowaliśmy w Babicach. Na pamiątkę certyfikat potwierdzający lot oraz pamiątkowe zdjęcie. I wspomnienia na całe życie.
Przed II wojną światową Dakota latała głównie na trasach europejskich. – W latach 50. takie samoloty obsługiwały połączenie z Amsterdamu do Warszawy – opowiada David Garcia. – Pierwszy daleki lot samolot odbył do Sydney. Z międzylądowaniami podróż trwała jedenaście dni, a np. do Dżakarty sześć dni.
Skąd się wzięła latająca księżniczka
DC-3 został skonstruowany przez Douglas Aircraft w Long Beach w Kalifornii. W grudniu 1935 roku odbył swój pierwszy lot. A we wrześniu 1936 amerykańskie linie lotnicze Trans World Airlines (TWA) zaczęły nim latać między Nowym Jorkiem, a Los Angeles.
Do 1947 roku zbudowano dokładnie 13641 samolotów tego typu. Alianci w czasie II wojny światowej wykorzystywali tę masywną maszynę jako samolot transportowy. Później DC-3 przebudowano tak, by zabierał głównie pasażerów. To dwusilnikowy śmigłowiec osiągający prędkość 260km/h. Jego zasięg wynosi 2500 km.
Maszyna DC-3, która przyleciała do Warszawy, ma za sobą bogata historię. Opuściła ona halę produkcyjną w kalifornijskiej fabryce w Long Beach 11 stycznia 1944 i została przekazana Air Force, gdzie – dzieląc losy innych samolotów tego typu – miała być wykorzystana do prowadzenia działań wojennych. Dwa lata później książę Holandii Bernhard kupił ten samolot od generała Eisenhowera. Początkowo używał go jako samolotu prywatnego, po czym przeznaczył na pierwszy samolot rządowy. Od tego czasu maszyna lata pod numerem rejestracyjnym PH-PBA.
Do wprowadzenia samolotów Fokker F 27 maszyna DC 3 była wykorzystywana na potrzeby rządu holenderskiego. Dopiero w 1975 roku samolot został wycofany z eksploatacji i wystawiony w Aviadome Museum na lotnisku Schiphol.
W 1998 roku towarzystwo Dutch Dakota Association przeprowadziło gruntowny remont PH-PBA, dzięki czemu samolot spełnia rygorystyczne wymagania przepisów UE i ponownie może uczestniczyć w ruchu lotniczym. Dzisiaj KLM jest najważniejszym sponsorem towarzystwa Dutch Dakota Association, które zaopiekowało się maszyną DC3 PH-PBA.
W 2006 roku samolot ten został polakierowany z jednej strony w barwach Air France, a z drugiej w barwach KLM. Aktualny wygląd maszyna otrzymała zimą 2010/2011 z okazji nadania jej imienia „Prinses Amalia” – na cześć najmłodszej córki księcia Holandii Willema-Aleksandra.
Pionierzy lotnictwa
Linie Air France w pierwszych latach swojej działalności koncentrowały się na połączeniach między miastami we Francji i w swoich koloniach, natomiast KLM Royal Dutch Airlines od początku oferowały połączenia na trasach międzynarodowych – z bardzo prostego powodu: terytorium Holandii było za małe dla młodego prężnego przedsiębiorstwa.
Od 1956 roku linie KLM obsługują ze swojego rodzimego lotniska Amsterdam-Schiphol regularne połączenie z Warszawą. Pierwszy rejs wykonał śmigłowy samolot typu Douglas DC-4 noszący imię „Paramaribo”, który na trasie z Polski do Holandii gościł pierwszych sześciu pasażerów i kilka płyt z muzyką Chopina.
Dzisiaj nadal wszystkie „drogi” KLM, w tym również cztery loty dziennie z Warszawy prowadzą przez Amsterdam, skąd samoloty KLM startują we wszystkie strony świata. KLM – innowacyjne przedsiębiorstwo także w dziedzinie serwisu – zapewnia swoim pasażerom bezpieczny i wygodny lot. W 1979 roku KLM jako pierwsza linia lotnicza wprowadziła odrębną kabinę dla pasażerów klasy biznes na rejsach do USA i Kanady.
tekst i zdjęcia: Michał Cessanis na walizkach