Podróże to nie tylko zwiedzanie, zabytki czy przyroda. Będąc w obcym miejscu zawsze próbujemy chłonąć atmosferę danego miejsca, poznać prawdziwe życie, nawiązać nowe znajomości i próbować. Wszystkiego. Smakołyków, miejscowych potraw, deserów czy tradycyjnych napojów. Wśród nich zawsze znajdą się specjały alkoholowe, szczególnie takie, których łatwo nie znajdziemy w Polsce …
Ciężko być, ale łatwo zostać alkoholikiem na Maderze. Bo jak tu przestać pić i nie spróbować, kiedy półki wszystkich sklepów uginają się od wszelakiego dobra z procentami. Buteleczka whisky zakupiona w celach zdrowotnych 🙂 na lotnisku wraca z nami do Polski. Kto by tu pił jakąś „łyski” kiedy na miejscu jest tyle nieznanych trunków.
Miejscowe, bardzo dobre wina już od około 2 euro za butelkę. Na każdą okazje i zależnie od nastroju: białe, czerwone, różowe, wytrawne, półwytrawne, słodkie. Musujące lub tradycyjne. Jest też oczywiście Madera. Rodzaj Porto – mocnego wina, leżakującego w dębowych beczkach i wzmacnianego brandy.
Ma to to wówczas od 17 do 22 proc. i smakuje wybornie. W swojej ogromnej naiwności myślałem, niech znawcy win będą dla mnie łaskawi, że Madera to Madera. Różnić się może, ewentualnie rocznikiem, producentem i oczywiście ceną. Nic bardziej błędnego.
Sercial i Verdelho to odpowiednio gatunki wytrawne i półwytrawne. Smaczne, ale nasze podniebienia zdobyły odmiany cięższe i słodkie, podobno bardziej szlachetne: Boal i Malmsey. Dostępne zazwyczaj w prostych, bardzo charakterystycznych butelkach i buteleczkach. Ciemnych, z wymalowaną prostą czcionką nazwą i rocznikiem. 2 lata, 5, 10 lat. Te najbardziej pożądane potrafią mieć nawet i 40 lat. To już jednak raczej temat dla koneserów lub jako lokata kapitału. Profilaktycznie pozostaliśmy przy dla nas równie wytwornych wersjach 2 i 5 letnich.
Ogromny jest również wybór likierów. W dodatku nie byle jakich. Eukaliptusowe, z marakuji, z anona, kwiatków białych i fioletowych czy wreszcie z kasztanów. To tylko ułamek tego co znaleźć można na półkach tuż obok innego specjału wyspy – Ponczy. To dość mocny, mętny, owocowy napój o mocy około 20 proc. robiony zazwyczaj na bazie marakuji. Orzeźwia i doskonale smakuje szczególnie po mocnym schłodzeniu.
Niestety w ciągu tygodnia nie da się wszystkiego spróbować. Nie da się też wszystkiego przywieźć z powrotem do Polski. Natomiast miłym zwyczajem jest świadome kupowanie… Oznacza to tylko i aż tyle, że zanim kupimy określony trunek możemy spróbować czy na pewno będzie nam smakował. W większych sklepach stoją butelki najpopularniejszych likierów i win z przeznaczeniem na degustacje. Z małymi kieliszkami stojącymi obok możemy przed podejściem do kasy sprawdzić czy np. likier bananowy będzie naszym ulubionym drinkiem, czy też wieczorem rozsmakowywać będziemy się czymś zupełnie innym.
Jeszcze ciekawiej próbuje się na ulicy. W jednej z wąskich uliczek starego miasta w Funchal wypatrzyliśmy nagle piękną, drewnianą beczułkę z kranikiem. Zanim na dobre zdążyłem wyciągnąć aparat już trzymaliśmy w dłoniach kieliszki przyniesione z pobliskiej restauracji i popijaliśmy … oczywiście Maderę. Legalnie. Bez akcyzy, bez kasy fiskalnej. W samym centrum miasta.
Zresztą alkohol na Maderze, jak zresztą u większości południowych sąsiadów, można kupić na każdym kroku. W sklepie spożywczym, ale też w kiosku, w sklepie z pamiątkami czy wręcz w warzywniaku. Można również poczęstować Klienta, turystę czy sąsiada miejscowym specjałem nie zastanawiając się czy zza rogu nie wyskoczy dzielnicowy. Nie zauważyliśmy przy tym jakiegoś zwiększonego pijaństwa czy zachwiania podstaw państwowości, któregoś z odwiedzanych krajów.
Jest po prostu normalnie…
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Tuz