Znajdę ci dobry i tani nocleg – zaoferował Turek, którego poznałem w samolocie do Izmiru. Z propozycji skorzystałem i dzięki temu zamieszkałem w jednym z najurokliwszych miejsc w Izmirze: na uliczce nr 1296 w dzielnicy Basmane. Ta ulica słynie z tanich hotelików. Jest mała, wybrukowana, tonąca w zieleni, z odnowionymi kamienicami i herbaciarniami pełnymi gości. A położenie uliczki 1296 jest wymarzone do zwiedzania Izmiru. Wszędzie stąd blisko, a to niezmiernie ważne w trzecim co do wielkości mieście w Turcji.
Na zwiedzanie ruszam z głównej arterii Fevzi Pasa Bulvari, gdzie mnóstwo sklepów, fryzjerów, sprzedawców kebabów, małych zakładów krawieckich i oczywiście pucybutów. Tych ostatnich można spotkać na każdym kroku. Za kilka złotych buty wyczyszczą na błysk.
Jest południe, to karmimy gołębie
Idę na plac Konak Meydani. To serce Izmiru. Są tutaj budynki władz miejskich, ale też wizytówka metropolii, którą można zobaczyć na wielu widokówkach – osmańska wieża zegarowa. Jest to ulubione miejsce spotkań mieszkańców. A ich ulubioną rozrywka jest karmienie gołębi.
Podchodzę do Fadime, która niemal każdego dnia w południe przychodzi pod wieżę ze swoimi dziećmi. – Córki uwielbiają ptaki – kobieta chętnie rozmawia i nie protestuje, gdy robię jej zdjęcie. Od siedzącego na małym stołeczku pod drzewem sprzedawcy kupuję ziarna i wspólnie z, jak się później okaże, moją przewodniczką, karmimy gołębie. – Mój mąż pracuje na największym w mieście bazarze – opowiada Fadime. – Sprzedaje przyprawy, ryby, orzechy i rodzynki, z których słynie Izmir. Wybieramy się więc razem na targ…
W krętych handlowych uliczkach łatwo się zgubić, a sprzedawcy, mimo dobrych chęci, nie zawsze wskażą dobrą drogę. Na szczęście jest ze mną Fadime. Przy głównej ulicy bazaru Anafartalar Cad. mijamy kilka zabytkowych meczetów, dalej wchodzimy w „branżowe” uliczki: rybne, owocowe, warzywne i odzieżowe. Wreszcie docieramy do stoiska męża mojej przewodniczki. Kupuję u niego smakowite przegryzki i już sam ruszam dalej.
Kilim z aksamitnej twierdzy
Tym razem podążam w kierunku Kadifekale – aksamitnej twierdzy wybudowanej na wzgórzu Pagus za panownia Aleksandra Wielkiego. Jej resztki stoją do dziś. Wciąż mijają mnie żółte taksówki, a ich kierowcy, trąbiąc i nawołując, proponują podwiezienie na wzgórze. Wolę spacer. Mijam dzieci w granatowych mundurkach wracające ze szkoły, sprzedawców bananów i bardzo słodkich ciastek. Turcy noszą je na tacach na głowach. Po godzinie docieram na szczyt.
Na placu otoczonym kamiennym murem kobiety z dziećmi wyrabiają wełniane torby, pledy, kilimy i wisiorki. Rozwieszają je na sznurkach między drzewami i czekają na klientów. W Kadifekale tkaczki pojawiają się o wschodzie słońca, rozkładają małe warsztaty i tak, do zmroku, tworzą ręczne cuda. Hanife prowadzi swoją manufakturę razem z córkami.
– Torbę tkam przez jeden dzień – tłumaczy po angielsku Hanife. Języka obcego nauczyła się, gdy pracowała w hotelu jako recepcjonistka. – Ale właściciel zamknął hotel. Oglądam jej rękodzieła: w paski, zygzaki, z dopiętymi frędzlami i koralikami. Hanife chwali się kilimami. Dwustronne, w geometryczne wzory i stylizowane ornamenty roślinne przyciągają wzrok. To znakomita pamiątka z Izmiru. I tania. Za długi na metr kilim zapłaciłem 20 złotych…
Ze wzgórza podziwiam jeszcze panoramę Izmiru, która ciągnie się po horyzont. Wstępuję do agory także zbudowanej z rozkazu Aleksandra Wielkiego, która później została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 178 r. n.e. i odbudowana przez Marka Aureliusza. Do dziś zachowały się korynckie kolumnady, sklepione pomieszczenia i zrekonstruowany łuk. Zastanawiam się, jak mógł wyglądać rzymski bazar…
Z agory kieruję się na nadmorską promenadę. Jest już wieczór, zachodzi słońce. A na nabrzeżu odpoczywają tłumy izmirczyków. Spacerują, wędkują, leżą na trawnikach lub siedzą na kamieniach, o które rozbijają się fale. Zatrzymuję się w pobliskiej herbaciarni i rozkoszuję się widokiem szczęśliwych ludzi.
Ważne informacje
Podróż i ceny
Do Izmiru nie ma bezpośredniego lotu z Polski. Najlepiej lecieć więc do Stambułu (linie LOT, Turkish Airlines) i tam przesiąść się na lot do Izmiru. Ceny biletów lotniczych w dwie strony zaczynają się od ok. 1500 zł.W Izmirze bez problemu można znaleźć tani nocleg w centrum miasta. Ceny dwugwiazdkowych hoteli zaczynają się od ok. 30 euro za dobę ze śniadaniem. Co ważne, jest w nich czysto, a posiłki są smaczne. Podobnie jest w ulicznych barach i restauracjach. Obiad czy kolacja (mięso z dodatkami, świeżymi warzywami i wodą mineralną) to wydatek rzędu 12 zł. Butelka lokalnego piwa Efes kosztuje ok. 4 zł. Podobne są ceny napojów bezalkoholowych.
Najdroższe są taksówki. Przewóz z lotniska do centrum Izmiru to wydatek rzędu 20 euro, tańsza jest komunikacja autobusowa – ok. 5 euro.
Co zwiedzać?
Zwiedzając metropolię, warto odwiedzić Muzeum Archeologiczne, niedaleko skweru Konak, które posiada wspaniałą kolekcję antyków, w tym posągi Posejdona i Demeter, które stały na tutejszej agorze. Obok Muzeum Archeologicznego jest Muzeum Etnograficzne (m.in. kolekcje dywanów, tradycyjne stroje oraz wielbłądzie uzdy. Muzeum Ataturka mieści się w starym izmirskim domu przy Ataturk Caddesi. A w Muzeum Sztuk Pięknych można zobaczyć dzieła najbardziej znanych tureckich malarzy. Jeśli starczy nam czasu i sił, warto też wstąpić do Muzeum Przyrody (prezentuje historię krajobrazu regionu Morza Egejskiego).
Najstarszym kościołem w Izmirze jest ten pod wezwaniem św. Polikarpa. Natomiast zajazd Kizlaragasi Han jest świetnym przykładem XVIII-wiecznej architektury osmańskiej. Został odnowiony i teraz można go oglądać w pełnej krasie. Na placu Republiki stosi pomnik Ataturka. Postać ojca Republiki skierowana jest w kierunku morza. Posąg wzniesiony w 1933 roku symbolizuje wyzwolenie miasta przez wojska tureckie podczas pierwszej wojny światowej.
Na koniec wycieczki warto odwiedzić Kulturpark – główny park miasta, gdzie jest park rozrywki, zoo, restauracje, ciche ogrody. To tutaj odbywają się Międzynarodowe Targi Izmirskie.
tekst i zdjęcia: Michał Cessanis