Była to pierwsza – i już wiem, że nie ostatnia – w moim życiu TAKA podróż. Podróż z siódemką kompanów, trwająca kilkanaście tygodni, podczas której przejechaliśmy ponad 5 500 mil, gdzie naszym środkiem transportu był 13-metrowy kamper. Generalnie łatwo nie było – pisze Małgosia Stelmach.
Wszystko dla nas było nowe, absolutnie nieznane i ciekawe. To był najlepszy czas w moim życiu – móc zobaczyć wszystko na raz – od Nowego Jorku po Grand Canyon, w międzyczasie wtapiając się w amerykańską kulturę – szalenie inną od naszej europejskiej. Od śniegu w Vancouver po piękne plaże Kalifornii, przez bezdroża Arizony i szaloną Nevadę. Podróżowanie jest szalenie ciekawym doświadczeniem, które pozwala rozwinąć skrzydła. Daje poczucie wolności, spełnienia.
Wyjątkowo wspominam zwiedzenie Wielkiego Kanionu wraz z Kanionem Antylopy w Arizonie. Nocleg w Kanionach był niesamowitym przeżyciem, wschody i zachody słońca były niezapomniane, dookoła mnóstwo zwierząt i niezwykła przestrzeń. Stojąc nad urwiskiem aż trudno było uwierzyć w to, na co się patrzy, że jest to tylko (i jednocześnie aż) zasługa natury.
Także Universal Studios Hollywood zapadło mi w pamięci wyjątkowo – gdyż poczułam się tam znowu dzieckiem, które jest doskonałym miejscem zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Nie ma możliwości się tam nudzić, a nieodstraszaną nawet kolejki. Od otwarcia do zamknięcia jest wszędzie tłoczno, ale ma to swój urok.
Do Stanów Zjednoczonych trzeba polecieć przynajmniej raz w życiu, żeby poczuć co znaczy ‘american dream’ (choć domyślam się, że na jednym razie się to nie skończy…:))
Na jesień planuję się wybrac w kilkutygodniową podróż po Azji (Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam) – również chętnie podzielę się swoimi wrażeniami po powrocie:)
Zobaczcie zdjęcia z podróży Małgosi: